niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 13




Od kilku dobrych dni niemal każdą wolną chwilę spędzała z Cesciem. Niezależnie od tego czy siedzieli w domu Busiego, oglądali jakiś film i rzucali się popcornem, czy też po zmroku spacerowali uliczkami osiedla na którym znajdował się dom jej brata. Bez wątpienia w każdej z tych chwil była szczęśliwa. Teraz też, czując o poranku jego ramię na swojej talii, mimowolnie się uśmiechała. Sama nie wiedziała, który to już dzień z rzędu, kiedy Sergio zostawiał im pusty dom tylko po to, żeby oni mogli się poprzytulać, powygłupiać i nacieszyć własnym towarzystwem. Leniwie przeciągnęła się na łóżku i dosyć ostrożnie podniosła. Fabregas w dalszym ciągu trzymał swoją rękę na jej brzuchu i wcale nie zamierzał jej ściągnąć.
-Wstawaj! - zaśmiała się lekko go szturchając, a następnie łapiąc jego dłoń w swoją.
-Mmmm... Jeszcze chwilę - mruknął dość niewyraźnie. - Poszliśmy tak późno spać.
-Nie ma późno. - wybuchła kolejną salwą śmiechu, podczas gdy on nadal leżał bez ruchu. - Musimy się pozbierać stąd zanim wróci mój brat.
-Zostawia nas samych na całe noce... Nie sądzisz, że dorósł do tego, żeby zobaczyć nas leżących razem w jednym łóżku? - uniósł do góry jedną brew, w dalszym ciągu uważnie jej się przyglądając.
-Nie, Busi jest wyrośniętym małym chłopczykiem... - pokręciła głową z niedowierzaniem. - On przeżyłby wstrząs.
-Sprawdźmy... - jęknął, a chwilę po tym ściągnął ją ponownie do poziomu.
Zrezygnowana jedynie pokręciła głową i przewróciła oczami, a następnie umieściła swoją głowę na nadzwyczaj wygodnej poduszce - klatce piersiowej piłkarza. Powoli przymknęła powieki, a chwilę później poczuła jak chłopak przeczesuje swoimi palcami jej ciemne włosy. Uwielbiała to uczucie towarzyszące tym chwilom. Uwielbiała, kiedy jego dłonie krążył gdzieś po jej głowie, kiedy jego oddech zostawiał ślad na czubku jej głowy, kiedy czuła jak jego klatka piersiowa rytmicznie unosi się do góry i do dołu. Uwielbiała to tak bardzo, że jednocześnie nie wyobrażała sobie swojego wyjazdu do Londynu. Uwielbiała to, ale jednocześnie bała się przyznać do tego, chociażby sama przed sobą. Bała się, że otwiera przed nim serce i naraża się na ból... On już dawno przestał chłodno kalkulować więź, która ich łączyła. I chociaż stawiał teraz wszystko na jedną kartę i ryzykował utratą związku, wiedział, że chce spędzać z nią jak najwięcej chwil. Chwil, w których będzie mógł przekonać ją do siebie i do tego, żeby dała mu szansę...
-Sara! - do uszu dwójki leżącej teraz na łóżku w jednym z gościnnych pokoi dobiegł teraz głos Busquetsa, który najwidoczniej właśnie pojawił się z domu. - Co to do cholery jest?!
-Shit! - spojrzała na Cesca, automatycznie podnosząc się do pionu, a następnie sięgając po jego bluzę. - Nie sprzątnęliśmy po sobie!
Ten w odpowiedzi jedynie się zaśmiał, a następnie odprowadził ją wzrokiem do drzwi.



Zbiegała po schodach niemal w zawrotnym tempie, tylko po to, żeby stanąć przed zapewne gniewnym obliczem swojego brata. Kiedy dotarła do salonu niepewnie spojrzała mu w oczy. Wiedziała, że chodzi o ten popcorn porozrzucany po nowiutkim dywaniku Sergio, ale... No właśnie to był nowy dywan i teraz była gotowa dostać burę za ich dwójkę. Ją i Cesca, dwójkę idiotów, która zachowuje się jakby pierwszy raz została sama w domu. Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie momentu, w którym Cesc umieścił na jej głowie miskę wypełnioną popcornem. Jego odwet za kilka ziaren prażonej kukurydzy, które wylądowały za jego kołnierzem. Gdzieś w głębi duszy cieszył ją ten obrót spraw, to jak szybko się potem zerwała i pognała do łazienki, w której to jeszcze siłowała się z Cesciem i drzwiami...
-Co się tak szczerzysz jak głupi do sera? - spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem. - Wiesz co to jest?
-Wiem... - energicznie pokiwała głową wcale nie pozwalając uśmiechowi zniknąć z jej twarzy.
-Zbieraj się.... - burknął wznosząc do góry ręce i oczy w geście dezaprobaty, a po chwili ponownie na nią spojrzał. - Fabs niech też się zbiera. Macie to posprzątać.... I macie przyjść na obiad.
-Mamy? - podniosła do góry jedną brew, uważnie przyglądając się swojemu bratu.
-Na obiad przychodzi dzisiaj moja dziewczyna. - westchnął ciężko. - Chcę, żebyście ją poznali.




Kiedy po południu zajęła przy stole miejsce obok Cesca jeszcze nie wiedziała czego się spodziewać. Pierwszy raz jej brat przyprowadzał do domu jakąś dziewczynę, pierwszy raz na dłużej niż jedną noc, pierwszy raz na poważnie.
-Mówił Ci coś o niej? - ostrożnie podsunęła się w stronę Cesca, wykorzystując fakt, że jej brat i być może przyszła bratowa byli w przedpokoju.
-Sara... - pokręcił głową, spoglądając jej w oczy. - Nawet nie wiem jak ona ma na imię, ok?
-Ok... - westchnęła ciężko i wbiła swój wzrok w czysty talerz stojący na przeciwko niej.
Po chwili jednak ciszę panującą w jadalni, przerwało krztuszenie się Cesca, a chwilę po nim karcące spojrzenie Busiego.
-Hej? - usłyszała dosyć niepewny głos niewielkiej brunetki, której dłoń ściskał jej brat.
 Ta cała sytuacja wydawała się jej być teraz tak niezręczna, że sama nie wiedziała co robić. Odruchowo   kopnęła pod stołem Fabregasa, sprawiając, że wyprostował się i posłał swój firmowy uśmiech, a następnie tylko szepnął coś o tym, że zna tą dziewczynę. Ale do niej to nie docierało, skupiała się bardziej na ocenie wieku dziewczyny, bo bez wątpienia była młodsza od niej.
-Cristina... - dziewczyna wyciągnęła w jej stronę swoją dłoń i spojrzała na nią swoimi zielonymi tęczówkami.
-Yyy... - zająkała się powoli wracając na ziemię. - Sara... A to jest...
-Cesc. - dziewczyna odpowiedziała za nią, przybierając teraz poważniejszy wyraz twarzy. - Znamy się...



Cały ten obiad przebiegał na prawdę przyjemnie do momentu, w którym to chłopcy nie pojechali na trening. Wtedy to dziewczyny po zapewnieniach Sergio, że wróci jak najszybciej zostały same. Butelka wina od Andersa Iniesty z pewnością ułatwiała im w tamtym momencie komunikację i integrację, ale Sara sama przed sobą mogła przyznać, że polubiła tą studentkę, która spotykała się z jej bratem. Dziewczyna wydawała jej się na prawdę miła i pogodna, z tą dziwną energią, którą kiedyś sama zatraciła.
-Ty i Cesc - dziewczyna zaśmiała się upijając kolejny łyk czerwonej cieczy. - Jesteście parą?
-Parą przyjaciół. - Sara wybuchła śmiechem, jednocześnie łapiąc się na tym, że jej policzki przybrały lekko czerwone zabarwienie. - Przyjaźnimy się, nic więcej. Ale Ty... Skąd się znacie?
-Poznałam Cesca dość dogłębnie - dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby nie miało to najmniejszego znaczenia.
-No nie bądź taka... - zaśmiała się, a następnie pochyliła się nad stołem, tak by przysunąć się bliżej wybranki swojego brata.
-Widziałam się z nim bodajże 3 razy, ok? - westchnęła, a po chwili pokręciła głową. - Tylko nie sądzę, żebyś chciała tego słuchać.
-Czemu nie? - spojrzała na nią zdziwiona zupełnie nie zdając sobie sprawy z tej ciemnej przeszłości jaka łączyła Cesca i Cristinę.
-Mogę Ci opowiedzieć, ale tylko na Twoją odpowiedzialność  - zaznaczyła grożąc jej palcem, na co tylko energicznie pokiwała głową. -Ja i Cesc...




-Chodź... - brunet ciągnął za rękę dziewczynę, która od dobrej godziny siedziała na kanapie w salonie i bezczynnie gapiła się w czarny ekran telewizora. - Zostawmy im na jakiś czas pustą chatę.
-To idź. - burknęła nawet na niego nie spoglądając. - Nikt Cię tu nie trzyma... Nie mieszkasz tutaj.
-Możesz mi powiedzieć co ja Ci zrobiłem? - westchnął głośno, a chwilę później opadł na kanapę obok niej.
-Nic - rzuciła od niechcenia, a kiedy poczuła jak łapie ją za podbródek momentalnie odwróciła się w drugą stronę.
-Sara... - bezradnie opadł na oparcie kanapy. - Przejdźmy się, przewietrzmy... Porozmawiajmy.
-Nie chcę rozmawiać, ok?! - warknęła, spoglądając mu teraz w oczy, ale kiedy w nie patrzyła nie umiała w dalszym ciągu grać takiej obrażonej. Poczuła jak mimowolnie przytula się do jego ramienia i hamuje łzy, które zbierały się w jej oczach. Milczała, nic nie mówiła, po prostu siedziała w niego wtulona.
-Może lepiej chodźmy się przejść... - do jej uszu dobiegł jego szept. - Świeże powietrze Ci dobrze zrobi.
W odpowiedzi jedynie skinęła głową,  a następnie podniosła się i ruszyła się przebrać. Spokojnym krokiem ruszył za nią i kiedy ta otwierała już drzwi, on też był gotowy do wyjścia.
-Łap - podał jej swoją bluzę, kiedy opuszczali już podwórko. - Powiesz mi co się stało?
Naciągnęła na siebie czerwony kawałek materiału i spojrzała na niego dość litościwym wzrokiem. Nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć. Dlatego jedynie złapała go za nadgarstek i pokierowała jego ręką tak, że obejmował ją teraz gdzieś na wysokości szyi. Ostrożnie wtuliła się w jego ramię i czując się już znacznie bezpieczniej zaczęła:
-Wiem, nie powinnam mieć pretensji - szepnęła cicho, a po chwili dodała już głośniej. - Było minęło... Słyszałam o Tobie, Cristinie i Waszych kilku przygodach.
-Powiedziała Ci? - spojrzał na jej twarz, starając się odczytać z niej jakiekolwiek uczucia. - Nie powinna Ci była...
-Nie. - przerwała mu, spoglądając w jego oczy. - To Ty powinieneś mi dzisiaj powiedzieć...
-Próbowałem... - pokręcił głową, a następnie ostrożnie złapał ją za podbródek. - Pamiętasz, jak mówiłem, że ją znam?
W odpowiedzi jedynie kiwnęła głową, a po chwili poczuła na swoich ustach jego. Jego ręka ostrożnie ześlizgnęła się w dół i złapał nią za jej dłoń. Nie chciał jej tracić. Nie teraz, nie teraz kiedy próbował to wszystko jakoś ułożyć. Kiedy coś zaczynało się dziać.
-Przyjdziesz jutro na mecz? - westchnął, spuszczając do dołu głowę i kopiąc jakiś kamyk, który leżał na środku ulicy.
-Nie wiem, czy powinnam. - jej głos wydawał się być wtedy taki nieobecny, ale jednocześnie zawierał jakąś nutkę tęsknoty. I Cesc to zauważył.
-Bardzo mi na tym zależy... - ścisnął mocniej jej dłoń i lekko się uśmiechnął. - Przecież nikt nie może Ci zakazać przychodzenia na nasze mecze.



Dzień później zajmowała miejsce na jednej z trybun stadionu Camp Nou. Nie przyszła tutaj po prostu, żeby obejrzeć mecz. Przyszła tutaj po prostu obejrzeć jego. Wypełniła jego wczorajszą prośbę i patrzyła jak teraz przebiega kolejne metry w granatowo-bordowej koszulce. Na jej twarzy, podobnie jak i jego, zagościł teraz uśmiech. Gdzieś w podświadomości zagościł wczorajszy wieczór, w przeciągu, którego mijali kolejne domy, ściskając się nawzajem i wymieniając szczęśliwa spojrzenia. Dlatego teraz widząc te iskierki w jego oczach była przekonana, że są zarezerwowane właśnie dla niej. Dla niej i dla piłki nożnej. Jak bardzo się myliła przekonała się w 70 minucie meczu, kiedy to po zdobyciu gola, podbiegł do trybuny honorowej i przesłał w jej stronę buziaka. Doskonale wiedział, że nie ma tam jej i nie dawało jej to spokoju. I nie ustałaby się martwić, gdyby teraz nie zlokalizowała na jednym z wiszących telebimów brunetki z uśmiechem na twarzy i toną makijażu. Już wiedziała, że to ta dziewczyna Cesca. Czuła jak jej serce pęka na milion kawałeczków. Poczuła się jak niepotrzebna zabawka rzucona w kąt. Przez ostatni tydzień zaufała mu na nowo, spędzała z nim każdą wolną chwilę, można powiedzieć, że mieszkali razem: w jednym domu, pokoju, łóżku... A teraz? Teraz przypomniał sobie o swojej dziewczynie. Nie zważając na kibiców, którzy świętowali teraz zdobytą bramkę, przecisnęła się w stronę wyjścia z trybun, a następnie wybiegła przed stadion. Nie zważając na późno porą usiadła na jednym z marmurowych schodków i skryła twarz w dłoniach. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Nie po to tu przyszła.


Sama nie wiedziała jak długo tam siedzi, ale jedno było pewnie : kibice jakiś czas temu zaczęli wylewać się z Camp Nou i teraz omijali ją, zupełnie nie robiąc sobie nic z tego, że taka krucha brunetka jak ona siedzi tam z twarzą skrytą w dłoniach.  Wśród tłumu zapanowało nie lada zamieszanie, a ta po chwili poczuła na swoim barku czyjąś dłoń. Wiedziała, że to nie Fabregas i zastanawiała się nad tym czy to dobrze czy nie. Czy rzuciła by mu się wtedy na szyję i w niego wtuliła, czy może jednak wydrapała by mu oczy. Była jak zagubiona łania... Ostrożnie uniosła do góry wzrok i widząc swojego brata momentalnie wpadła mu w ramiona. Zupełnie jak parę ładnych lat temu, kiedy odbyła swoją ostatnią rozmowę i jednocześnie pożegnanie z Cesciem przed jego wyjazdem do Londynu.
-Prosił, żebym przyszła - jęknęła mu wprost do ucha, starając się jednocześnie pohamować łzy, które od jakiegoś czasu ciekły po jej policzkach. - A potem kazał mi na to...
-Cicho..... - przerwał jej doskonale zdając sobie sprawę z tego, co za chwilę powie jego siostra. - Chodźmy do środka. Przebiorę się, wezmę rzeczy i spadamy do domu.
Mimowolnie pokiwała głową. Wiedziała, że to teraz najlepsze wyjście. Zasiąście w domowym zaciszu, uronienie tam kilku łez, a  następnie.... To co dalej, dopiero miało się okazać. Dlatego, kiedy około godziny później odrzuciła kolejne połączenie od Cesca i usiadła na kanapie stojącej w salonie Busquetsa odetchnęła dosyć ciężko. Ciężko jak na tak kruchą dziewczynę, ale jednocześnie dość lekko jak na osobę, którą spotkało to, co teraz ją. Łzy w dalszym ciągu kapały z jej oczu i zdawałoby się, że ich potok nie ma końca. Sergio też to zauważył i nie zamierzał jej tym razem do niczego namawiać. Miał zamiar zgodzić się z każdą jej decyzją. Po raz pierwszy nie kierował się chyba swoimi korzyściami, a przecież i z tej sytuacji mógłby je wyciągnąć. Teraz ważniejsze było zajęcie się siostrą.
-Nie powinnam była mu na nowo zaufać... - jęknęła po raz kolejny, łapiąc za chusteczkę, którą jej teraz podał. - Nie powinnam była tutaj w ogóle zostawać...
-Nie tak ostro - pokręcił głową uważnie jej się przyglądając i starając się być jednocześnie doskonałym słuchaczem.
- Jak to wygląda? Chłopak w Chelsea, a ja zamiast z nim świętować zostaje pocieszać graczy Barcelony? - przygryzła dolną wargę, jednocześnie próbując zaczerpnąć powietrze. - Muszę się przed Tobą do czegoś przyznać...
-Przespałaś się z nim?! - teraz Busi wybuchł, wiedział, że jeśli tylko by to potwierdziła nie ręczyłby za siebie. Nie zważał by też na to, że Cesc jest jego przyjacielem od x czasu. Nie wybaczyłby mu tego, gdyby w ten sposób zranił jego siostrę.
-Nie - pokręciła tak szybko głową, że obawiał się, że ta za chwilę jej odpadnie. - Chodzi o co innego. Obiecaj mi, że nikomu nie powiesz.... Nikomu nawet Gerardowi.
Dopiero, kiedy spojrzała mu w oczy zdał sobie sprawę z powagi tej sytuacji. Nie wiedząc, co ma powiedzieć, jedynie pokiwał głową i czekał na to, aż dziewczyna kontynuuje swój wywód.
-Ja i Mata... - przełknęła głośno ślinę. - jesteśmy parą....
-Od kiedy? - spojrzał na nią zdziwiony, gdyby teraz miał w buzi jakikolwiek napój z pewnością wyplułby go na dywan. - Myślałem, że Ty i Cesc zbliżacie się do siebie, bo...
-Nie mów nic. - tym razem bardziej warknęła, niż rzuciła to dość rozpaczliwie. - Popełniałam wiele błędów i teraz już o tym wiem. Idę się spakować.... Wracam jeszcze dzisiaj do Londynu.


Rany na naszym sercu.... Często są dość mocno bolesne. Na tyle bolesne, że czujemy się jakby pękało ono na miliony kawałeczków. Ale przecież, jeśli tylko przy naszym boku pojawi się odpowiednia osoba jest ona w stanie je pozbierać i posklejać w całość. Sara teraz też czuła ten dziwny ból i nie wiedziała, co ma zrobić. Miała tylko nadzieję, że to Juan wypełnią tą dziwną pustkę i opatrzy te rany, które znalazły się gdzieś w jej głębi....


___________________________________________________________________
Dodaję w końcu. Przepraszam za tak długą zwłokę... Męczyłam się strasznie nad tym rozdziałem. Straciłam chyba trochę wenę na to opowiadanie. Kiedy kolejny nie wiem? Nie wiem kiedy uda mi się go stworzyć. Planuję jednak za 2 tygodnie zawitać już na euro, a tam mam nadzieję akcja się rozkręci. Ogółem planuje maksymalnie 30 rozdziałów. Na pewno nie więcej. A tu proszę nie doszłam nawet to półmetka :) No ale nie bójcie się, mam jeszcze co opisać. :)

Dosyć ważną kwestią jest to, że organizuję akcję urodzinową dla Cesca, który ma swoje urodziny już 4 maja. Dlatego proszę Was o wysyłanie waszych zdjęć z życzeniami na kartce do 21 kwietnia na mail videosforplayer@wp.pl . Zamierzam skleić z tego filmik i wysłać go następnie Cescowi. Mam nadzieję, że fani Cesc ( a wiem, że takich jest sporo) nie zawiodą i wezmą udział w akcji. Jeśli będziecie również w stanie przekazać tą informację dalej będę dozgonnie wdzięczna :)